Matka w młodości mnie zostawiła z tatą, a kiedy została sama i nagle przypomniała sobie o moim istnieniu. Potrzebowałam jej 30 lat temu, teraz niech się wypcha
W dzieciństwie była dla niej ważniejsza praca, a mnie wychowywał tata. Gdy potrzebowałam wsparcia, jej nie było. Po latach, kiedy została zupełnie sama, pojawiła się w moim życiu z wielkimi oczekiwaniami…
Nie spodziewałam się, że nasze spotkanie zakończy się awanturą. Słowa, które padły, przewróciły całe moje życie do góry nogami…
Cień przeszłości
Miałam siedem lat, kiedy moja mama oznajmiła, że wyjeżdża za granicę. Tata próbował ją zatrzymać, mówił, że rodzina jest ważniejsza, ale ona była zdecydowana. „Muszę spełniać swoje marzenia, a nie pieluchy zmieniać” – rzuciła, pakując walizki. Byłam wtedy zbyt mała, by zrozumieć, co się dzieje, ale widok ojca, który chowa łzy, pamiętam do dziś. Od tamtej pory była tylko cisza. Zero telefonów, listów, prezentów na urodziny. W moim życiu nie było mamy – tylko tata, który robił wszystko, byśmy jakoś przetrwali.
Powrót ducha przeszłości
Trzydzieści lat później życie toczyło się spokojnie. Miałam własną rodzinę: męża, dwoje dzieci, pracę, która dawała mi satysfakcję. Aż pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie, dostałam list. Nadawcą była moja matka. W środku zadrżało mi serce – najpierw z niedowierzania, potem z gniewu. „Kochana córko” – zaczynała, jakby nigdy nic. Pisała, że wróciła do kraju i chciałaby się spotkać. „Zrozumiałam, ile straciłam, i chciałabym naprawić nasze relacje” – tłumaczyła.
Nie wiedziałam, co robić. Z jednej strony czułam wściekłość – trzydzieści lat ciszy, a teraz nagle przypomina sobie o moim istnieniu? Z drugiej strony była to moja matka…
Niewygodna prawda
Mimo sprzeciwu męża postanowiłam się z nią spotkać. Wybrałyśmy kawiarnię. Kiedy weszła, od razu ją rozpoznałam. Wysoka, zadbana kobieta, której pewność siebie biła na kilometr. Usiadła naprzeciwko mnie i zaczęła opowiadać o swoim życiu – o sukcesach, o miłości, która ją zdradziła, o samotności, która ją przytłoczyła. Ani słowem nie wspomniała o mnie, o tym, dlaczego mnie zostawiła. W końcu nie wytrzymałam.
– Dlaczego odeszłaś? – zapytałam wprost.
Zamilkła na chwilę, a potem wzruszyła ramionami. „Byłam młoda, głupia. Myślałam, że mam czas, żeby naprawić wszystko później”.
– Później?! Potrzebowałam cię trzydzieści lat temu! – krzyknęłam, nie przejmując się spojrzeniami innych gości.
To, co powiedziała później, sprawiło, że zamarłam.
Prawdziwy powód
„Wiesz, właściwie przyszłam, bo potrzebuję twojej pomocy” – wyznała, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Okazało się, że straciła wszystko: dom, pieniądze, znajomych. Teraz liczyła, że wprowadzę ją do swojego życia, może nawet do swojego domu. „Jesteś moją córką, masz wobec mnie obowiązek” – dodała z wyrzutem.
Obowiązek? Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale zamiast tego wstałam i spojrzałam na nią z pogardą. „Nie mam wobec ciebie żadnych obowiązków” – powiedziałam.
Nie przeprosiła, nie próbowała naprawić przeszłości – tylko przyszła po to, co uważała za należne.
Jak zakończyłabyś tę historię?
Wyszłam z kawiarni, zostawiając ją samą. Nie odezwała się do mnie więcej. Czy zrobiłam dobrze, odmawiając pomocy? Jak wy byście postąpili w takiej sytuacji? Podzielcie się swoimi przemyśleniami w komentarzach na Facebooku!