Moja teściowa uważała, że może wpadać do nas, kiedy tylko chce. Po tym, co zobaczyła za ostatnim razem, zaczęła dzwonić, zanim ruszyła w naszą stronę.

Moja teściowa zawsze uważała, że drzwi do naszego domu są dla niej otwarte o każdej porze dnia i nocy. Nieważne, czy gotowałam obiad, czy akurat mieliśmy romantyczną chwilę z mężem – ona po prostu wchodziła. Ale pewnego dnia stało się coś, czego nie zapomni ani ona, ani my…

Myślałam, że jej się to nigdy nie znudzi, ale kiedy weszła bez pukania w najmniej odpowiednim momencie, musiała zmierzyć się z konsekwencjami. Cóż, od tego dnia nasz dom przestał być dla niej otwartą przestrzenią, a jej reakcja przeszła moje najśmielsze oczekiwania…

Teściowa jak cień – zawsze obecna

Odkąd sięgam pamięcią, teściowa traktowała nasz dom jak przedłużenie swojego własnego. Mieszkała niedaleko, więc wpadała z każdą drobnostką: żeby przynieść nam własnoręcznie pieczony chleb, sprawdzić, czy na pewno podlewam jej kwiaty, które nam „podarowała”, albo po prostu, bo miała „chwilę wolnego”.

Na początku starałam się być miła. Pomyślałam, że może to sposób na zacieśnienie rodzinnych więzi. Jednak jej wizyty stawały się coraz bardziej uciążliwe, a godziny – coraz dziwniejsze. Jednego wieczoru przyszła, gdy oglądaliśmy film, i zaczęła krytykować nasz wybór. Innego ranka weszła do kuchni, akurat gdy byłam w piżamie, i zaczęła robić przegląd naszej lodówki.

Ostatnia kropla goryczy

Pewnego dnia postanowiłam, że muszę z tym skończyć. Tego wieczoru planowaliśmy z mężem romantyczną kolację – świece, muzyka, coś specjalnego na stole. Wszystko było idealne… aż usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi wejściowych.

  • „Macie coś do jedzenia? Bo wracam z zakupów i pomyślałam, że zajrzę” – teściowa weszła, jakby to było jej święte prawo.

Nie wytrzymałam. Wybuchła kłótnia. Mąż próbował mnie uspokoić, ale ja już nie mogłam się powstrzymać.

  • „Mamo, czy ty nie widzisz, że są chwile, kiedy chcemy być sami?” – powiedział w końcu mąż, co tylko dolało oliwy do ognia.

Teściowa, urażona, odpowiedziała, że „nie po to wychowywała syna, żeby teraz być wyrzucana za drzwi”.

Punkt kulminacyjny

Kilka dni później postanowiła odwiedzić nas z zaskoczenia. Tym razem jednak nie miała tyle szczęścia. Weszła do mieszkania, jak zwykle, bez pukania… i zamarła.

Na kanapie siedziała nasza sąsiadka – w dresie, z kubkiem herbaty w dłoni. Byliśmy w trakcie rozmowy, która wyglądała bardzo niewinnie, ale teściowa musiała inaczej zinterpretować sytuację.

  • „Co tu się dzieje?!” – wykrzyknęła, a jej twarz stała się purpurowa.

Próbowałam coś powiedzieć, ale było za późno. Obróciła się na pięcie i wybiegła, trzaskając drzwiami.

Cała prawda wychodzi na jaw

Okazało się, że teściowa sądziła, że przyłapała swojego syna na zdradzie. Rozpętała w rodzinie istną burzę – dzwoniła do swojej siostry, narzekała na mnie i mojego męża, opowiadając wszystkim, jakie „dramaty” mają miejsce w naszym domu.

Dopiero kilka dni później mąż, zniecierpliwiony jej ciągłymi telefonami, zaprosił ją na spokojną rozmowę. Pokazał jej zdjęcia z wieczoru – była tam i sąsiadka, i ja, siedzący w kuchni, śmiejący się z żartu. Wyjaśniliśmy, że sąsiadka przyszła pożyczyć książkę i zatrzymała się na herbatę.

Teściowa była zawstydzona. Od tamtego dnia zawsze dzwoni, zanim wsiądzie do samochodu. Może i jest nieco urażona, ale przynajmniej teraz mamy spokój.

A Wy jak byście postąpili w tej sytuacji? Czy powinniśmy byli wcześniej postawić granice? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!

error: Treść zabezpieczona !!