Chciałam pomóc, synowi… a teraz czuję się jak służąca we własnym domu…

Gdy mój syn z żoną planowali ślub, chciałam zrobić coś, co ułatwi im życie. Wiedziałam, że młodym zawsze trudno jest na starcie – wynajmowanie mieszkania, kredyty, małe dzieci. Mieszkałam sama w trzypokojowym mieszkaniu, które było dla mnie zdecydowanie za duże, więc zaproponowałam im, żeby po ślubie przeprowadzili się do mnie. Wydawało się to idealnym rozwiązaniem – oni zaoszczędziliby na wynajmie, a ja miałabym towarzystwo i mogłabym pomóc przy dzieciach.

Na początku wszystko układało się świetnie. Synowa była mi wdzięczna za wsparcie, a ja byłam zadowolona, że mogę pomagać przy wnukach. Mój syn pracował dużo, więc ja zajmowałam się dziećmi, gotowałam obiady, sprzątałam. Byłam zadowolona, że mogłam być potrzebna, a wnuki przynosiły mi radość. Czułam, że to była dobra decyzja.

Ale z czasem zaczęłam zauważać, że nasza sytuacja się zmienia. Nagle z „tymczasowego” rozwiązania, które miało trwać, aż młodzi staną na nogi, zaczęła robić się codzienność, która stawała się coraz trudniejsza do zniesienia.

Wnuki i ich potrzeby

Kiedy urodził się pierwszy wnuk, czułam się jak najszczęśliwsza babcia na świecie. Z wielką radością pomagałam przy dziecku, a moja synowa była wdzięczna za każdą chwilę wsparcia. Potem przyszedł na świat drugi, a kilka lat później trzeci. I nagle nasze mieszkanie, które kiedyś wydawało się wystarczająco duże, zaczęło pękać w szwach.

Całe dnie spędzałam na opiece nad wnukami. Synowa z czasem zaczęła traktować moją pomoc jak coś oczywistego. Każdego dnia zostawiała mi dzieci, mówiąc, że „musi coś załatwić” albo „potrzebuje trochę odpoczynku”. Z jednej strony kochałam być z wnukami, ale z drugiej – zaczęłam czuć, że to wszystko zaczyna mnie przerastać.

Syn wracał późno z pracy, a ja często zostawałam z dziećmi przez cały dzień. Robiłam zakupy, gotowałam, sprzątałam, a jednocześnie próbowałam radzić sobie z energią trójki małych dzieci. Zaczęłam być zmęczona, a jednocześnie nie wiedziałam, jak o tym powiedzieć, by nie wyjść na osobę niewdzięczną.

Zmiana ról

Pewnego dnia, gdy rozmawiałam z synową, zasugerowałam, że może powinniśmy pomyśleć o jakimś innym rozwiązaniu – że może powinniśmy wynająć kogoś do pomocy przy dzieciach lub podzielić się obowiązkami. Moja sugestia spotkała się z chłodnym przyjęciem. Synowa spojrzała na mnie z wyraźnym niezadowoleniem i powiedziała: „Przecież zawsze mówiłaś, że uwielbiasz zajmować się wnukami. Dlaczego teraz narzekasz?”

Te słowa uderzyły mnie jak zimny prysznic. Nie mogłam uwierzyć, że moja własna synowa, której pomagałam codziennie, może mnie tak potraktować. Ale to był dopiero początek.

Z czasem sytuacja stawała się coraz gorsza. Synowa nie tylko przyzwyczaiła się do mojej pomocy, ale zaczęła uważać, że to ja jestem odpowiedzialna za większość domowych obowiązków. Coraz częściej czułam się jak opiekunka, a nie jak babcia, która powinna cieszyć się czasem z wnukami, ale nie spędzać z nimi każdej chwili.

„W końcu to twoje wnuki”

Każda próba rozmowy kończyła się tak samo. „W końcu to twoje wnuki, powinnaś się cieszyć, że masz ich blisko” – słyszałam za każdym razem, gdy mówiłam, że czuję się zmęczona. To było, jakbym nie miała prawa do własnych uczuć. Wszystko, co robiłam, wydawało się być zbyt małe, a każda moja uwaga spotykała się z oburzeniem.

Sytuacja doszła do tego, że przestałam mieć czas na swoje życie. Nie miałam już sił na spotkania z przyjaciółmi, na własne zainteresowania. Cały czas byłam dla nich, a kiedy próbowałam zasugerować, że chciałabym czasem odpocząć, spotykałam się z niezrozumieniem.

Syn, choć widział, co się dzieje, unikał tematu. Zawsze mówił, że „nie chce się wtrącać” albo że „trzeba jakoś to rozwiązać”, ale nigdy nie robił nic, by coś zmienić. Czułam, że jestem w pułapce – w swoim własnym domu, który kiedyś był moim azylem, teraz byłam tylko kimś, kto nie ma prawa narzekać.

Zrozumiałam, że sytuacja wymknęła się spod kontroli

Pewnego dnia, kiedy po raz kolejny zostałam z wnukami na cały dzień, zdałam sobie sprawę, że muszę coś zmienić. Byłam wyczerpana fizycznie i emocjonalnie, a mój dom przestał być dla mnie miejscem odpoczynku. Zacząłam rozumieć, że to ja pozwoliłam na to, by sytuacja doszła do tego punktu, i że teraz muszę znaleźć sposób, by odzyskać równowagę.

W końcu zebrałam się na odwagę i powiedziałam synowi i synowej, że potrzebuję przerwy. Że choć kocham swoje wnuki, to nie jestem w stanie zajmować się nimi non stop, i że potrzebuję czasu dla siebie. Początkowo ich reakcja była pełna niezrozumienia, ale z czasem zaczęli dostrzegać, że muszą wziąć odpowiedzialność za swoje życie i swoje dzieci.


A wy? Czy kiedykolwiek czuliście, że ktoś was wykorzystuje, mimo że zaczęło się od dobrych intencji? Jak poradziliście sobie z taką sytuacją? Podzielcie się swoimi historiami w komentarzach na Facebooku!

error: Treść zabezpieczona !!