Nigdy mi się nie podobał, ale z dzieckiem w drodze nie miałam wyboru. Gdy usłyszałam rozmowę z jego matką, zrozumiałam, że wszystko było zaplanowane…
Czasem życie rzuca nam wyzwania, które zmuszają do podejmowania trudnych decyzji. Zosia nigdy nie wyobrażała sobie, że zwiąże się z człowiekiem, którego nawet nie darzy sympatią. Ale kiedy w grę weszło dziecko, postanowiła, że musi to przetrwać dla dobra maluszka. Jednak jedna rozmowa zmieniła wszystko…
Bycie matką miało być dla Zosi nowym początkiem, a nie początkiem końca. Kiedy przypadkiem usłyszała swojego partnera rozmawiającego z jego matką, jej świat runął w jednej chwili. To, co odkryła, zburzyło cały obraz jej przyszłości…
Miłość z obowiązku
Zosia nigdy nie była zakochana w Marcinie. Ich relacja zaczęła się przypadkowo — kilka wspólnych imprez, trochę rozmów, aż pewnego dnia wynik testu ciążowego zmienił wszystko. Marcin, choć nie był jej typem, wydawał się odpowiedzialny i gotowy stanąć na wysokości zadania. Namawiał ją na wspólne życie, argumentując, że dziecko potrzebuje pełnej rodziny.
„Nie kocham go, ale dla dziecka dam radę” — myślała Zosia, próbując przekonać siebie, że to najlepsze wyjście. Ich życie razem było znośne, choć pozbawione iskry i prawdziwej bliskości.
Matka jak z koszmaru
Jednak największym problemem w ich relacji okazała się matka Marcina. Pani Helena miała swoje zdanie na każdy temat, a co gorsza, uwielbiała narzucać swoją wolę. Krytykowała Zosię niemal od samego początku: „Nie tak się gotuje zupę, dziewczyno!” albo „Mój syn zasługuje na kogoś lepszego”.
Marcin zawsze stawał po stronie matki, tłumacząc jej słowa zmęczeniem lub troską. „Taka już jest, trzeba jej to wybaczyć” — mówił, kiedy Zosia wybuchała po kolejnej nieprzyjemnej uwadze.
Prawda w słuchawce
Pewnego wieczoru, gdy Zosia układała rzeczy w sypialni, usłyszała, jak Marcin rozmawia przez telefon. Mówił ściszonym głosem, ale jedno zdanie wyrwało ją z letargu:
„Mamo, spokojnie, wszystko idzie zgodnie z planem. Utrzymałem ją w ryzach, a dziecko tylko wszystko ułatwiło.”
Zosia zamarła. „Planem? W ryzach? O czym on mówi?” — przemknęło jej przez myśl. Podkradła się bliżej drzwi, starając się nie wydać najmniejszego dźwięku.
„Przecież mówiłaś, że potrzebujemy wnuka, żeby wszystko było po twojemu. Zosia nie ma wyboru. Zostanie ze mną, a dom kiedyś będzie nasz, tak jak ustaliliśmy.”
Każde słowo wbijało w serce Zosi kolejne kolce. Czy całe ich życie było zaplanowane? Czy dziecko, które miało być ich wspólnym szczęściem, było tylko narzędziem w rękach pani Heleny?
Konfrontacja pełna emocji
Kiedy Marcin zakończył rozmowę, Zosia weszła do salonu z kamiennym wyrazem twarzy. „Czym ty mnie trzymasz w ryzach, Marcin?” — zapytała zimno. Jego twarz zdradziła wszystko. Próbował zaprzeczać, ale Zosia nie dawała za wygraną.
W końcu przyznał, że jego matka od dawna naciskała na to, by miał dziecko i rodzinę, bo to wzmocni jego pozycję w rodzinnej firmie i zapewni przyszłe dziedziczenie. „To nie miało nic wspólnego z tobą. Po prostu tak trzeba było…” — wyznał, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
Decyzja, która zmienia wszystko
Zosia nie mogła tego znieść. Tego samego wieczoru spakowała swoje rzeczy i wyprowadziła się do rodziców. Choć decyzja była trudna, wiedziała, że nie chce żyć w świecie manipulacji i wyrachowania. „Moje dziecko zasługuje na szczęście, nie na życie oparte na kłamstwach” — powiedziała na pożegnanie.