Dla rodziny moja przeprowadzka to szansa na darmowe wakacje all inclusive. Walą drzwiami i oknami bez żadnej zapowiedzi
Kiedy przeprowadziłam się do nowego, wymarzonego domu, nie sądziłam, że stanie się on hotelem dla mojej rodziny. Brat, kuzynki, nawet ciocia zza granicy – wszyscy nagle zapragnęli odwiedzać mnie bez zapowiedzi. Na początku przymykałam oko, ale pewnego dnia miarka się przebrała…
Szykowałam się na spokojny wieczór, kiedy zastałam w salonie nieproszonych gości. Ich pewność siebie i roszczeniowość osiągnęły szczyt. To, co wydarzyło się później, przeszło moje najśmielsze oczekiwania…
Przeprowadzka – nowy dom, nowe problemy
Po latach oszczędzania i wyrzeczeń w końcu kupiłam dom swoich marzeń. Duży, z pięknym ogrodem i widokiem na jezioro. Chciałam, by był moją oazą spokoju, miejscem, gdzie w końcu odpocznę od zgiełku. Ale niestety, rodzina miała na ten dom zupełnie inne plany.
Na początku nie miałam nic przeciwko gościom. Pierwsze odwiedziny brata z rodziną były wręcz przyjemne. Przywieźli wino, pomogli mi w rozpakowywaniu, a ich dzieci bawiły się w ogrodzie. Jednak szybko odkryłam, że zamiast jednorazowych odwiedzin, brat planuje „regularne wypady na wieś”.
Goście, którzy czuli się jak właściciele
Pewnego dnia wróciłam z pracy i zastałam w kuchni ciotkę Alinę, smażącą naleśniki. Jej dzieci okupowały kanapę, a mąż oglądał mecz. „Postanowiliśmy wpaść, bo mieliśmy ochotę na trochę ciszy i świeżego powietrza” – oznajmiła z uśmiechem, jak gdyby nigdy nic.
Miałam ochotę powiedzieć coś dosadnego, ale ugryzłam się w język. „Może to jednorazowe” – pomyślałam. Nie było. W ciągu kolejnych tygodni mój dom odwiedziły jeszcze dwie kuzynki z dziećmi, a brat zorganizował u mnie grilla, nie pytając o zgodę.
Kłótnia o moje „all inclusive”
Punktem kulminacyjnym była wizyta, o której dowiedziałam się z… Facebooka. Kuzynka opublikowała zdjęcie walizek z podpisem: „U cioci na wakacjach! Czas na relaks!” Kiedy zastałam ich w moim domu, od razu wybuchłam.
– Czy wy myślicie, że to hotel? – zapytałam, ledwo panując nad emocjami.
– Nie przesadzaj, mamy tylko kilka dni urlopu – odpowiedziała, nalewając sobie herbaty z mojego ulubionego dzbanka.
Wtedy coś we mnie pękło. – Wiesz co, jeśli chcecie hotel, to zacznę wam wystawiać rachunki. Prąd, woda, jedzenie – wszystko kosztuje!
Rodzina spojrzała na mnie jak na wariatkę. Nikt nie przeprosił, a brat stwierdził, że „robię problem z niczego”.
Ostateczna decyzja
Postanowiłam działać. Zamontowałam kamerę przed wejściem, zmieniłam zamki i wprowadziłam zasadę: żadnych odwiedzin bez wcześniejszego zaproszenia. Oczywiście fala oburzenia przeszła przez rodzinę. Ciotka Alina rozgłaszała wszem i wobec, że „nabrałam wielkopańskich manier”, a brat przestał się do mnie odzywać.
Jednak tydzień po wprowadzeniu zasad otrzymałam SMS-a od kuzynki: „Szanuję twoją decyzję. Też miałam dość bycia hotelem”. Czyżby zaczęli rozumieć, jak się czułam?