Siostra i jej partner regularnie zostawiali u mnie swoje dzieci, licząc na darmową opiekę. Kiedy zasugerowałam, że to trochę kosztuje, ich odpowiedź była dla mnie ciosem.

Kiedy siostra przychodziła do mnie z dziećmi, zawsze traktowałam to jako okazję, by spędzić czas z rodziną. Nie przypuszczałam jednak, że ich wizyty staną się regularnym obciążeniem – finansowym i emocjonalnym. Wszystko zmieniło się, gdy zaproponowałam rozmowę o kosztach…

Odpowiedź siostry i jej partnera sprawiła, że zaczęłam kwestionować nasze relacje. To, co usłyszałam, nie mieściło mi się w głowie i zmieniło wszystko…

Niekończące się wizyty

Marta, moja siostra, zawsze uchodziła w rodzinie za nieco roztargnioną, ale uroczą osobę. Z jej partnerem, Adamem, stanowili dość chaotyczną parę, która miała tendencję do „organizowania” sobie wolnego czasu kosztem innych. Na początku nie miałam nic przeciwko, kiedy raz na jakiś czas zostawiali u mnie swoje dzieci – Piotrka i Zosię. Uwielbiałam ich energię i radość, którą wnosiły do mojego domu. Problem pojawił się, gdy te sporadyczne wizyty zaczęły zamieniać się w regularne weekendy.

„Ciocia Zosia zawsze nas nakarmi, pobawi się i da oglądać bajki bez ograniczeń!” – dzieci cieszyły się, a ja nie miałam serca odmówić. W końcu, co złego jest w pomocy rodzinie?

Rosnące koszty

Z czasem jednak zauważyłam, że moje finanse zaczęły cierpieć. Piotrek miał swoje ulubione chipsy, Zosia domagała się lodów, a obiady na szybko przekształciły się w pełne uczty. O dodatkowych opłatach za prąd, wodę i Netflixa nie wspominając. Kiedy kolejny raz Marta oznajmiła, że przywiozą dzieci „na chwilę”, postanowiłam zasugerować rozmowę o podziale kosztów.

„Może dorzucilibyście się na jedzenie? Albo opłacilibyście jakieś drobne atrakcje dla dzieci?” – zapytałam delikatnie.

Cios w serce

Odpowiedź przyszła błyskawicznie. Marta wybuchła śmiechem, a Adam dodał z przekąsem: „Rodzina to chyba nie biznes, prawda? Myślałem, że robisz to z serca”.

Poczułam, jak coś we mnie pęka. „Z serca” robiłam to od miesięcy, ale czy moje serce miało też nieograniczony budżet? Gdy próbowałam wyjaśnić, że sytuacja mnie przerasta, usłyszałam coś, co zabolało mnie najbardziej. „Jeśli nie chcesz pomagać, to po prostu powiedz. Ale żeby tak wyceniać opiekę nad własną rodziną? Wstyd.”

Prawda wychodzi na jaw

Byłam w szoku. Po ich wyjściu długo siedziałam w ciszy, analizując każde słowo. Następnego dnia dowiedziałam się, że Marta rozpowiadała w rodzinie, iż jestem „chciwa” i „zimna”, a pieniądze liczę bardziej niż miłość. Zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro, bo to ja zawsze pomagałam, kiedy mieli problemy finansowe.

Z pomocą przyszła mama, która zapytała mnie wprost, dlaczego jestem taka smutna. Kiedy opowiedziałam jej całą historię, zaskoczyła mnie swoją reakcją. „Wiesz, że Marta i Adam dostają od dziadków pieniądze na opiekunkę? Mówią, że ich na to nie stać, ale chcą mieć czas dla siebie…” – wyznała.

Czułam mieszankę gniewu i rozczarowania. Oto ludzie, którzy traktowali mnie jak darmową pomoc, korzystali z mojej dobroci i jeszcze mieli czelność mnie oczerniać. Tym razem postanowiłam działać – jasno powiedziałam siostrze, że jeśli mają fundusze na opiekunkę, to nie muszą korzystać z mojej pomocy. Marta próbowała tłumaczyć się niezręcznie, ale relacje między nami już nigdy nie były takie same.

Co o tym myślicie? Czy zachowanie Marty i Adama było fair? Jak Wy byście postąpili w takiej sytuacji? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!

error: Treść zabezpieczona !!