Wszystko miało być pięknie – elegancka uroczystość, znajomi z pracy, świętowanie i dobra zabawa. Zaproszenie na wesele koleżanki z biura cieszyło nas oboje, a ja planowałam zaimponować zarówno strojem, jak i towarzyskim wdziękiem. Ale im dalej w wieczór, tym bardziej coś zaczynało się psuć…
Kiedy przyszedł czas na tańce, wydawało się, że mąż trochę przesadził z alkoholem, ale przecież to wesele – wszyscy piją! Niestety, jego zachowanie zaczęło budzić coraz większe kontrowersje wśród gości, aż w końcu wydarzyło się coś, czego wstyd mi będzie do końca życia…
Zaproszenie na wesele
Kiedy Monika, moja koleżanka z pracy, wręczyła mi zaproszenie na swoje wesele, poczułam się wyróżniona. Nie byłyśmy co prawda najlepszymi przyjaciółkami, ale praca w tej samej firmie zbliża ludzi. To miało być eleganckie przyjęcie w luksusowym hotelu. Od razu pomyślałam, że to świetna okazja, byśmy z mężem spędzili wspólnie miły wieczór. Coś, czego brakowało nam ostatnio w codziennej rutynie.
Mój mąż, Paweł, nie był zachwycony, ale zgodził się, zwłaszcza że zapowiadało się na niezłą zabawę. W końcu to wesele – a Paweł zawsze lubił imprezy. Wybrałam sukienkę, dopasowałam dodatki, wszystko było idealnie zaplanowane. Tego wieczoru chciałam zrobić dobre wrażenie. Nie tylko na Monice, ale na wszystkich znajomych z pracy.
Początek problemów
Przyjęcie zaczęło się całkiem normalnie. Hotel był przepiękny, jedzenie wykwintne, a atmosfera ciepła. Paweł początkowo zachowywał się całkiem przyzwoicie – rozmawiał z innymi, bawił się dobrze. Nawet zauważyłam, że Monika zerkała na nas z zadowoleniem, jakby cieszyła się, że przyszliśmy. To było dla mnie ważne.
Niestety, po kilku kieliszkach wina Paweł zaczął nieco zbyt swobodnie podchodzić do tematu towarzystwa. Mówiąc szczerze, to była pierwsza rzecz, która wzbudziła mój niepokój. Nagle z żartów, które kiedyś były zabawne, zaczęły się pojawiać te, które przekraczały granice dobrego smaku. Próby flirtowania z kelnerkami stały się bardziej widoczne. Starałam się to zignorować, ale w duchu zaczęłam żałować, że go zabrałam.
Moment, który wszystko zmienił
Wieczór stawał się coraz bardziej napięty. Paweł wciąż wlewał w siebie kolejne drinki i stawał się coraz głośniejszy. Sytuacja osiągnęła apogeum, kiedy podczas przemówienia Moniki wstał z miejsca, zatoczył się i… próbował przejąć mikrofon! Zataczając się, zaczął mówić coś w stylu: „Monika, jesteś cudowna, ale ja zawsze wiedziałem, że…”. Nie pozwolili mu skończyć. Świadek natychmiast zareagował, próbując odciągnąć Pawła, ale było już za późno – wszyscy widzieli i słyszeli jego wybryk.
W tym momencie chciałam zapaść się pod ziemię. Monika patrzyła na mnie z mieszanką niedowierzania i zażenowania, a cała sala była w szoku. Poczułam, jak cała krew odpływa mi z twarzy. Na domiar złego, Paweł, ledwo trzymając się na nogach, zaczął wykrzykiwać, że to wszystko jest jedną wielką farsą, że ma dość „tych wszystkich ślubów i wesel”, a przecież to jego własne małżeństwo było najlepsze… Spojrzenia, które dostawałam od znajomych z pracy, mówiły same za siebie. Zniknęliśmy z tego wesela szybciej, niż przyszliśmy.
Nieoczekiwany finał
W drodze do domu Paweł zasnął w taksówce, a ja myślałam o tym, co się stało. To było najgorsze wesele, na jakim kiedykolwiek byłam. Czułam się upokorzona nie tylko przed Moniką, ale przed wszystkimi, z którymi musiałam pracować na co dzień.
Kiedy dotarliśmy do domu, Paweł jeszcze się nie wybudził. Wzięłam jego telefon, chcąc ustawić budzik na rano. I wtedy zobaczyłam, że dostał wiadomość od… Moniki. „Szkoda, że to tak się skończyło. Paweł, musimy o tym porozmawiać”. W tej chwili wszystko zrozumiałam – między nimi coś było. Dlatego zachowywał się tak dziwnie, dlatego Monika wydawała się tak niespokojna przez całe wesele. Teraz wiedziałam, że żałuję nie tylko tego wieczoru… ale i całego małżeństwa.